wtorek, 15 lutego 2011

Dzieci to też ludzie.

Czy dzieci mogą mieć prawo do własnych odczuć? Czy my jako rodzice potrafimy to uszanować? Czy potrafimy spojrzeć na dziecko, widząc w nim przyszłego dorosłego?

    Dziecko to mały człowiek, który poznaje świat i wszystko co jest z nim związane. Wszystkie sytuacje, nowe zdarzenia wywołują w nim uczucia pozytywne i negatywne. Każde dziecko wyraża je w sposób spontaniczny, mówi co czuje, nie analizuje słów. My jako rodzice mamy do spełnienia ważną rolę w tej kwestii, a mianowicie musimy zaakceptować te uczucia i nie można nam zignorować sposobu widzenia dziecka.

    Pamiętam z okresu mojego dzieciństwa, że moje uczucia tak naprawdę nie miały żadnego znaczenia. Mówiono np.: „To tylko dziecko, co on może wiedzieć” lub „Nie masz powodu tak się martwić”. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tymi słowami, teraz jako rodzic wiem, że moim zadaniem jest pomaganiem dzieciom w rozpoznawaniu ich uczuć, ponieważ ma to duże znaczenie w życiu dorosłym.

    Zamiast mówić do dziecka np.: „To wcale nie boli, nie płacz”, należy powiedzieć „Widzę, że ta rączka cię boli i jest ci smutno”. Jeżeli w ten sposób powiemy to dziecko poczuje się zrozumiane przez nas, natomiast pierwszy sposób wzbudzi w nim jeszcze większy żal, ponieważ poczuje, że nie rozumiemy jego bólu, albo może pomyśleć, że źle interpretuje sytuację, która ma miejsce.

    Należy uznawać wszystkie uczucia naszego dziecka, te pozytywne i te negatywne np.: „To zachowanie Tomka mogło cię zdenerwować” lub „Naprawdę złościsz się, gdy Marcin ci dokucza”.

    W niektórych sytuacjach uznanie uczuć pozwoli na złagodzenie napięcia panującego w rodzinie. Pewnego dnia gdy przy śniadaniu moja córka powiedziała : „Ta parówka jest wstrętna”, nie wygłosiłam swojego kazania , żeby tak się nie odzywała, bo przecież zrobiłam  jej śniadanie i powinna być zadowolona, tylko powiedziałam: „Rozumiem, że wolałabyś zjeść coś innego”. Słowa, które powiedziałam zapobiegły wyolbrzymieniu problemu, a może nawet sprzeczce rodzinnej.

     Latem, będąc z dziećmi na wczasach w małym domku, zerwał się wiatr i zgasło światło. Dzieci były przerażone. Po chwili gdy pojawił się prąd chciałam krzyknąć: „O już jest światło, nic się przecież złego nie stało, prawda”, ale zaraz ugryzłam się w język i zamiast tego powiedziałam: „To było przerażające”, a później dodałam: „Zobaczcie gdy świeci się światło wszystko jest takie przyjazne, a kiedy zgaśnie pokój robi się przerażający”. Po tych słowach wszyscy zaczęli mówić o swoich uczuciach. Dzieci powiedziały kiedy odczuwają największy strach. Mówiły i mówiły, aż powiedziały wszystkie swoje obawy. Wyrzuciły z siebie wszystkie lęki i niepokoje. Po wyznaniach zapadła cisza i wszyscy czuli, że są zrozumiani i kochani.
  
    Stosując tą nową metodę na początku miałam obawy, czy mówiąc do dzieci o przerażeniu nie potęguję tego uczucia. Jednak mówiąc o uczuciach tych złych i tych dobrych nie dajemy aprobaty na te uczucia i nie potęgujemy ich, a tylko je potwierdzamy i wysłuchujemy. Jeżeli złośliwe albo krzywdzące emocje zostają ujawnione i wysłuchane, to dziecko może zmienić swoje zachowanie.
    Pamiętajmy zatem, że zadanie rodzica polega na zrozumieniu głębi uczuć dziecka. Rodzice, którzy dostrzegają ból dziecka, nie zaprzeczają jego istnieniu i potrafią przez samo wysłuchanie dziecka przekazać mu informację typu: „To można przetrzymać”, dając wiarę swojemu dziecku i siłę do przetrzymania wszystkiego. Takie dziecko łatwiej zniesie wszelkie przeciwności losu i stawi czoło dużym wyzwaniom.

niedziela, 13 lutego 2011

Ojciec dorosłych dzieci.

   Godne przeżywanie starości jest następstwem spełnienia się w roli ojca. Dorosłe dzieci też potrzebują ojca, ale w innym charakterze. Zastanówmy się w jakim?

     W czasie gdy dziecko staje się dorosłym zmienia się struktura rodziny. Nasze dziecko zakłada swoją własną komórkę rodzinną, co za tym idzie pojawiają się nowi członkowie naszych rodzin: synowe, zięciowie i wnuki.
    Rolą „dobrego ojca” jest przyjęcie z pokorą wyboru syna lub córki nawet w przypadku, gdy nie do końca zgadzamy się z tą decyzją. Nie można w tej sprawie wymagać od swoich dzieci bezwzględnego posłuszeństwa.
    Wtrącanie się do życia nowej rodziny też niczego dobrego nie wniesie, wręcz przeciwnie  powstaną konflikty i niepotrzebne nieporozumienia. Mądry ojciec  powinien wiedzieć kiedy wycofać się z udzielania rad swoim dzieciom.
     Jeżeli dorosłe dziecko zatraci się lub zagubi hierarchię ważności niektórych spraw, obowiązkiem ojca jest mu wskazać właściwą drogę.
     Nieraz należy przypomnieć swoim dzieciom „co tak naprawdę jest w życiu ważne”. Nie można siedzieć z założonymi rękami ceniąc sobie „święty spokój”. Taka rozmowa jest jednak możliwa tylko wówczas gdy ojciec dzieci w okresie dzieciństwa był dla nich kimś znaczącym, na którego zawsze mogli liczyć i którego pytali o zdanie.
    Bycie ojcem łączy się z konkretnymi wymaganiami przede wszystkim wobec siebie. W każdym przypadku, niezależnie od tego jaki zawód wykonujemy i ile mamy lat ważna jest codzienna praca nad sobą, pokonywanie własnego egoizmu, bylejakości i braku zaangażowania w kontaktach z ludźmi. Odpowiednie zagospodarowanie ojcostwa zależy od codziennych trafnych wyborów.
    Ojciec „senior” nie będzie nigdy autorytetem dla swoich dzieci gdy nie był autorytetem będąc jeszcze ojcem „juniorem”.

sobota, 12 lutego 2011

Być ojcem.


    Co to jest ojcostwo? Jakże często myślimy o sobie, że rola ojca to spłodzenie potomka, a później dbanie o zapewnienie mu bytu materialnego. Czy jednak to wszystko co należy zrobić, aby zasłużyć na miano dobrego ojca?

    Gdy urodzi się dziecko kobieta kąpie, karmi piersią, przewija i robi wszystko co należy do obowiązków domowych, a tatuś… po prostu zarabia na utrzymanie rodziny. Dziecko pozostaje pod opieką kobiet tych młodszych czyli mam i tych starszych czyli babć. Mężczyzna często tłumaczy sobie taką sytuację mówiąc „teściowa zrobi  to lepiej, w końcu ma doświadczenie w wychowywaniu dzieci” lub „skoro ona pomaga przy moim dziecku to ja już jestem niepotrzebny” i w ten sposób umywają ręce od codziennych obowiązków lub żona nie dopuszcza go do pomocy przy dziecku myśląc, że sama lepiej to zrobi.
    Takie postawienie sprawy to nic bardziej mylnego, ponieważ obecność ojca jest potrzebna dziecku na każdym etapie jego rozwoju. Oddanie pałeczki żonie lub teściowej jest zwykłą ucieczką. Tak panowie, trzeba nazywać sprawy po imieniu.
     Maleńkie dziecko może sprawiać przynajmniej w pierwszym etapie życia pewien kłopot, ponieważ dezorganizuje dotychczasowy harmonogram funkcjonowania rodziny. Trzeba bowiem ustalić nowe zasady. Zaangażowany w opiekę nad dzieckiem ojciec, szybko zauważy, że codzienne przebywanie z maleństwem jest szansą na rozwój jego jako mężczyzny. To nie jest absolutnie czas stracony, można się sprawdzić w jakże ważnej życiowej roli.
    Dobry ojciec to ten, który pomaga żonie, a jednocześnie organizuje życie swojej rodzinie. Tatusiowie nie mogą pozwolić sobie na zepchnięcie ich  do drugorzędnej ligi, trzeba wyjść z absurdalnego myślenia, że żona zrobi to lepiej. Jako ojciec musisz uwierzyć w to, że to TY jesteś najlepszym wychowawcą i opiekunem Waszego maleństwa.
    Współcześnie często  zdarzają się ojcowie, którzy są przekonani, że dziecko potrzebuje wielu „super” zabawek, dużo dodatkowych zajęć, „super” wakacji itp. To wszystko jednak dużo kosztuje. W związku z tym rodziny ograniczają  się do jednego dziecka, aby móc mu zapewnić „wszystko”. Takie myślenie prowadzi jednak donikąd, ponieważ rośnie nam mały „książę” lub mała „księżniczka” otoczeni pięknymi martwymi przedmiotami, którzy widzą ojca tylko wieczorem.
    Drodzy tatusiowie, dziecko wychowa się bez tych cudów na które trzeba zarabiać ciągnąć drugi czy nawet trzeci etat. Znacznie trudniej mu będzie, gdy zostanie zupełnie pozbawiony Waszej obecności lub obecności brata lub siostry. Niestety niektórzy współcześni ojcowie postrzegają swoją pociechę jako studnię pochłaniającą ich wszystkie zarobki.
Bardzo ważnym aspektem w byciu dobrym ojcem jest znalezienie czasu dla swojego dziecka tego małego i tego dużego. Jest to na pewno bardzo trudne, bo życie zmusza nas do stawiania nowych wyzwań, a co za tym idzie nasza praca pochłania pokłady naszego czasu. Być ze swoim dzieckiem to też nie lada sztuka, ponieważ dziecko wymaga ciągłej uwagi, ciągle o coś pyta lub coś od nas oczekuje. Niektórzy ojcowie ulegli wygodnej iluzji, że wystarczy zapewnić dziecku komputer, telewizor z dostępem do bajek lub zapewnić towarzystwo rówieśników i problem bycia ojcem jest załatwiony.
W codziennej bieganinie łatwo jest zatracić to co w życiu  najważniejsze, czyli relacje z rodziną. Okres wychowania dzieci to czas szczególny w którym najważniejsza jest jakość spędzania czasu z dzieckiem. Bo i co z tego, że tatuś zna się na wszystkim jak nie potrafi  rozmawiać z dzieckiem, nie zna jego kolegów i koleżanek, pani w szkole lub w przedszkolu.
Patrząc z punktu czysto ekonomicznego zaangażowanie ojca w życie swoich pociech zwróci się kiedyś z nawiązką.
Trzeba pamiętać, że każde dziecko potrzebuje miłości od ojca i bycia przez niego akceptowanym i kochanym. Mężczyzna pomaga dziecku w rozpoznawaniu życiowego powołania, wspiera je i dopinguje. Ojciec powinien być ostoją, a przede wszystkim dojrzałym człowiekiem. Zaufanie, którym dziecko go obdarza zobowiązuje do bycia przewodnikiem po życiu.
    Z badań wynika, że chłopiec wychowany bez ojca ma znacznie trudniejszy start w dorosłe Zycie. To tata powinien uczuć go pokonywania trudności, pomagać w przezwyciężaniu leków, poprzez własny przykład zachęcać do stawiania sobie większych celów i trudniejszych wyzwań. Dobry ojciec to dla syna najlepszy przykład, natomiast dla córki jest najważniejszym elementem profilaktycznym, który chroni ją przed uzależnieniami i niebezpiecznymi związkami z mężczyznami. Na miano „dobrego” ojca zasługuje ten, który ustawi tak poprzeczkę, że córka nie będzie skora do nawiązywania bezwartościowych znajomości. W wychowywaniu dzieci obojga płci najważniejsza jest obecność ojca zarówno ciałem jak i duchem. Dzieci bardzo potrzebują rzeczowej rozmowy z ojcem, a nie jego kazań i wymądrzania się. Zaangażowanie ojca w wychowanie pociech wymaga licznych wyrzeczeń i ogromnego wysiłku, ale wysiłek ten uwieńczony jest ogromnym sukcesem.
    Drodzy „tatusiowie” bierzmy się porządnie do pracy i miejmy duży udział w wychowaniu naszych dzieci zarówno małych jak i dużych.

Ekstrarodzic

piątek, 11 lutego 2011

Jak pochwała może wpłynąć na przyszłość Twojego dziecka

Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielką krzywdę wyrządzamy naszym dzieciom nie stosując w wychowaniu pochwały, nie doceniając dziecka, nie dowartościowując go...

Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielką krzywdę wyrządzamy naszym dzieciom nie stosując w wychowaniu pochwały, nie doceniając dziecka, nie dowartościowując go. Słowa "ty tego nie umiesz", "na pewno sobie nie poradzisz" zabijają w dziecku wszelką kreatywność i chęć do dalszego działania, jeśli z góry jest już przesądzone że czegoś nie będzie umiało zrobić, to po co się starać. Takie dziecko w przyszłości, nie potrafi uwierzyć w siebie, w to co robi, nie podejmuje wyzwań bo boi się porażki, przez co wiele w życiu traci.



Dzieci chwalone są bardziej pewne siebie, znają poczucie własnej wartości. Dziecko słysząc że robi coś dobrze, przyjmuje do wiadomości, że jest potrzebne, że nadaje się do czegoś, odkrywa w sobie różne zdolności, dzięki czemu będzie starać się je rozwijać. W wychowaniu, korzystne dla dzieci jest stosowanie różnego rodzaju słów zachęty do działania, po to, aby nie bały podejmować się różnych wyzwań stawianych przez życie, aby nie były zalęknione i zamiast unikać problemów, stawiały im czoła.



Oczywiście wszystko należy robić z umiarem, nie można przesadzać w drugą stronę, tzn. chwalić przesadnie, gdyż wtedy dziecko wyrośnie na człowieka zadufanego w sobie, zbyt pewnego siebie o wygórowanym mniemaniu, a tego przecież nie chcemy.



5 zasad dobrej pochwały:

1. Chwalmy za konkretne rzeczy.

2. Chwalmy nie tylko za wielkie i wspaniałomyślne czyny dziecka lecz też za drobne, mało zauważalne zachowania.

3. Nie chwalmy na każdym kroku, żeby w konsekwencji dziecko nie robiło czegoś tylko dla pochwały lecz dla samego siebie.

4. Stosujmy rzeczywiste pochwały, tzn. chwalmy jeśli naprawdę uważamy, że dziecko zasłużyło na pochwałę a nie tylko dlatego żeby sprawić mu przyjemność.

5. Stosuj pochwały opisowe np. zamiast powiedzieć tylko "ładnie posprzątałaś pokój", zauważ szczegóły, np. "widzę, że ubrania ułożyłaś równo na półce, a dywan tak dokładnie poodkurzałaś, że nie ma na nim żadnego śmiecia".

--
Stopka

www.dla-dzieci.com.pl

Artykuł pochodzi z serwisu artykuly.com.pl - Twojego źródła artykułów do przedruku.

Bunt nastolatka – jak nie stać się wrogiem własnego dziecka?


Bunt nastolatka to coś, co szczególnie w dzisiejszych czasach spędza rodzicom sen z powiek – kochane dotąd i wielbione dziecko nagle staje się naszym zaciekłym oponentem, nie chce słuchać poleceń, nie pomaga w domu i robi wszystko, aby tylko przeforsować swoje własne, zawsze odmienne zdanie. W momencie kiedy zaczynamy przeczuwać, że powoli acz nieuchronnie tracimy kontrolę nad knąbrnym nastolatkiem, musimy uświadomić sobie, że nasz potomek przeżywa właśnie bardzo szczególny i trudny okres w swoim dziecka, z pewnością najtrudniejszy jeśli chodzi o relacje dziecko – rodzic. Co więc zrobić, aby w okresie buntu nie stać się wrogiem własnego dziecka i nie stracić z nim więzi emocjonalnej, budowanej przez wiele lat?

fot. D. Mlkitenko (www.photoxpress.com)

Przede wszystkim, należy pamiętać o tym, że nasza latorośl nie buntuje się po to, by zrobić na złość rodzicom. Zmiana zachowania na gorsze jest spowodowana gwałtownie budzącymi się do życia hormonami, które potrafią zwichrować psychikę najspokojniejszego dotąd dziecka. Nie należy nastoletniego buntu i zachowań z niego wynikających traktować zbyt emocjonalnie i żywić urazy w stosunku do własnego dziecka, ponieważ każde bardziej lub mniej burzliwie przechodzi ten okres. Niezmiernie ważne jest natomiast, aby budować z nim nić zaufania i porozumienia na partnerskich zasadach. Właśnie partnerskich, ale jednocześnie trzymających się własnych zasad, a nie opiekuńczych i troskliwych rodziców potrzebuje nastolatek w tym momencie.

Aby nie stać się wrogiem własnego dziecka, na pewno nie można okazywać mu lekceważenia czy wyśmiewać się z jego upodobań. Jest to kwestia prywatna i bardzo istotna dla wszystkich nastoletnich buntowników. Nastolatki w tym wieku chcą być traktowani jak dorośli – najlepszym sposobem jest… przystanie na to, oczywiście w pewnych granicach. Bardzo wielkim błędem jest autorytarny stosunek rodziców do dorastającego człowieka. Wydawanie poleceń, zakazów i opinii, z którymi dziecko nie może dyskutować, kary, zastraszanie to najlepsza pożywka dla buntowniczych zachowań i usilnego szukania akceptacji w towarzystwie rówieśników.

Kluczem do poprawnych relacji, na bardzo dobre przyjdzie jeszcze czas, jest umiejętność zawierania kompromisów i przekazanie nastolatkowi części odpowiedzialności za siebie samego. Można na przykład pozwalać na późniejszy powrót do domu pod warunkiem, że dziecko przejmie część obowiązków domowych, które mają dorośli domownicy. Dzięki temu nie tylko pokazujemy dziecku, że mu ufamy, ale również wymagamy od niego pewnej dyscypliny, niezbędnej, jeśli ma ono pozostać odpowiedzialnym. Nie należy trzymać dziecka pod kluczem, łagodząc wszystkie jego przewinienia i nie dopuszczając go do realnego świata– jeśli chce być dorosłym, musi odpowiadać za wszystkie swoje czyny.

Często bardzo trudno jest nam zrozumieć postępowanie i tok myślenia nastolatka. Warto wtedy, próbować rozmawiać, oczywiście nie w nachalny sposób. Spokojna rozmowa może spowodować nie tylko to, że pojmiemy, co powoduje naszym dzieckiem, ale również to, że dziecko przestanie postrzegać nas jedynie jako rodziców, a zacznie jako przyjaciół i kompanów do rozmów. Już sama gotowość rodzica do romowy, pozwala poczuć się bezpieczniej osobie, która prawdę mówiąc sama często nie wie co się z nią dzieje. Stosując się do tych zaleceń mamy ogromną szansę, żeby nie wychodować sobie wroga we własnym domu.

-------------------------------------------

Artykuł: Bunt nastolatka – jak nie stać się wrogiem własnego dziecka? pochodzi z serwisu www.wieszak.net

-------------------------------------------


O Autorze

Riva

Czy wszystkie dzieci muszą być grzeczne?

Autorem artykułu jest Wyrodna Mama



Moje dziecko to typowy buntownik, chodzący własnymi ścieżkami. Bawi sie w to co on chce, w tym czasie kiedy on ma na to ochotę. Czy to źle? Większość rodziców odpowie twierdząco, ale nie wszyscy. Ja należę do tej drugiej grupy od niedawna. Byliśmy na rozwojowych warsztatach dla dwulatków.

Mój syn, gdy zobaczył małą, drewnianą zjeżdżalnię od razu do niej powędrował i zaczął zjeżdżać. Na nic zdały sie przekonywania moje, Pani prowadzących i innych mam, że teraz stajemy w kółeczku, teraz machamy rączkami, teraz łapiemy się za rączki. Mój syn twardo i dzielnie zjeżdżał na zjeżdżalni i nie interesowało go nic poza tym.

Czy to źle? Z ostatnich wypowiedzi psychologów można wywnioskować, że chyba nie. Powinniśmy dawać dziecku wybór w prostych sprawach, wówczas będzie czuł się ważny i doceniony. Nie należy rozkazywać bo nikt nie lubi słychać rozkazów, a na pewno nie zbuntowany dwulatek. Dlatego dałam wybór mojemu dziecku, żeby bawił się czym chce w danej chwili. Nie nakazywałam mu zabawy z innymi dziećmi. Jaki był tego efekt: oczywiście taki jak się spodziewają psychologowie. Mały podbiegł do mnie gdy ja zajęłam się jakąś zabawką i zaczął się nią bawić. Nie znaczy to, że nie wracał do zjeżdżalni, ale w sumie czemu nie.

Pozwólmy czasami dziecku na jego zabawy, jego inwencję twórczą, ale pamiętajmy, aby stawiać granice, stanowczo i zdecydowanie. Dla jego dobra i bezpieczeństwa. Granice pokazują dziecku czego mu nie wolno, jednak muszą być dostosowane do wieku i świadomości dziecka. Logiczne, że jak zabronimy dwulatkowi biegać po parku to nas nie posłucha (bo i po co czegoś takiego zabraniać, niektórzy powiedzą bo się spoci), ale musi wiedzieć, że przez ulicę przechodzi się z mamą lub tatą za rękę.

I jeszcze jedno: stawiajmy granice i konsekwentnie się ich trzymajmy. Najgorsze u rodzica jest brak konsekwencji, a niestety czasami jest o to trudno, zwłaszcza pod wpływem emocji.

---

wyrodna mama


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak powiedzieć dziecku "nie"

Autorem artykułu jest Aleksandra



Współcześni rodzice mają niełatwe zadanie przed sobą. W czasach gdzie otoczeni jesteśmy nowoczesną technologia, a z mediów napływają informacje o super produktach. Każdego dnia jesteśmy narażenia na wpływ reklam i środków masowego przekazu. Firmy prześcigają się w dotarciu do jak najbardziej wpływowych odbiorców.

Od jakiegoś czasu jesteśmy świadkami inwazji firm różnych branż na nasze dzieci. Dzieci przesiąknięte tymi nowinkami namawiają rodziców do zakupu produktów, których do tej pory nie używali. Tu pojawia się kolejny problem, współczesny rodzic pamiętający czasy, kiedy ciężko było dostać coś dobrego chcę wynagrodzić teraz to sobie i swoim dzieciom. Che dać dziecku jak najwięcej. Zapomina jednak o tym, że nadmierne rozpieszczanie rodzi w dziecku nawyki, które ciężko będzie wyeliminować w przyszłości.

Jeśli chcesz aby było samodzielne i radziło sobie w życiowych sytuacjach, musisz pokazać mu, że nie wszystko co sobie życzy dostanie. Naucz się odmawiać swojemu dziecku.

transSłowo "Nie" jest nieuniknione w słowniku rodzica. Dzieci dorastają bardzo szybko, większość rodziców zbyt późno sobie to uświadamia. Dom jest dla dziecka pierwszą szkołą, a jego rodzice są pierwszymi nauczycielami. Krzywdzisz swoje dziecko dając mu za każdym razem to o co Cię poprosi.

Mówiąc "nie" nauczysz je, jak radzić sobie z rzeczywistością, jak przezwyciężyć blokady na drogach, którymi podąża i jak zdobywać cenne umiejętności. Jeśli chcesz aby Twoje dziecko było wychowywane w najlepszy sposób, nauczyć się odmawiać mu. Sprzeciw wobec dziecka nie jest prostym zadaniem, dlatego ważne jest aby mieć odpowiednią strategię na mówienie "Nie".

Oto kilka przepisów, jak można powiedzieć "nie" pozytywnie do swoich dzieci:

Znajdź alternatywę

Trudno jest odmawiać, a w szczególności dzieciom. Dziecko często buntuje się słysząc słowo "Nie", dlatego znajdź alternatywę i zastąp je innym zwrotem. Załóżmy taką sytuację, Twoje dziecko mówi: „Mamo mogę zjeść czekoladę?”, zamiast powiedzieć „Nie”, powiedz „ Tak, później” np. jak zjesz obiad, lub odrobisz lekcje lub wyrzucisz śmieci, itd. Zastąpienie słowa „nie” alternatywnym stwierdzeniem zmiękcza całą sytuację. O wiele trudniej jest walczyć z miękkim "tak, później" niż twardym "nie". W danej chwili oznacza to tyle samo co „nie”, a jednak dużo mniej irytuje Twoje dziecko.

Wysłuchaj dziecka

Zanim odmówisz swojemu dziecku, najpierw z nim porozmawiaj. Rozmowa ma na celu ustalenie konkretnych powodów, dla których Twoje dziecko potrzebuje danej rzeczy lub Twojej zgody. Nie chodzi tu o wysłuchanie dziecka, tylko o przeprowadzenie poważnej rozmowy. Wysłuchaj jego potrzeb, podczas rozmowy utrzymuj kontakt wzrokowy z dzieckiem. Przypomnij sobie jak Ty rozmawiałeś z rodzicami kiedy chciałeś uzyskać ich zgodę. Traktuj poważnie sprawy swojego dziecka, tylko wtedy zrozumie ono Twoją odmowę. Być może po szczerej rozmowie i argumentach Twojej pociechy zmienisz zdanie.

Kiedy nie wiadomo o chodzi, to chodzi o pieniądze

Pieniądze to źródło wielu problemów między rodzicem i dzieckiem. Najczęściej obserwujemy to w supermarketach. Jeśli Twoje dziecko prosi Cię o zakup kolejnej super zabawki, a Ty wiesz że w domu ma 5 takich – powiedz NIE. Często w takich monetach dzieci zaczynają tupać nogami, ale nie przejmuj się tym i odmów. Teraz dopiero się zacznie, krzyk i histeryczny płacz. W takich momentach większość rodziców bierze zabawkę i czym prędzej idzie do kasy, ale nie Ty. Podejdź do dziecka i po raz trzeci powiedz NIE. Trzykrotnie wypowiedziane słowo „Nie” uświadamia dziecku, że nic z tego nie będzie. Za chwile się uspokoi i wrócicie do robienia zakupów. Jeśli zgodzisz się na każdy kaprys swojego dziecka, wówczas nie zrozumie ono wartości pieniądza. Musisz uświadomić dziecku, że pieniądze nie przychodzą łatwo i nie wszystkie zachcianki są spełniane. Im wcześniej Twoje dziecko zrozumie wartość pieniądza, tym łatwiej będzie nimi gospodarował w przyszłości.

Więcej na ten temat przeczytasz w artykule „Jak nauczyć dziecko gospodarować pieniędzmi” (część 1 i część 2 )

Bądź konsekwentny

Zanim odmówisz swojemu dziecku, zastanów się dwa razy. Uważnie wysłuchaj jego argumentów i podejmij decyzje. Najgorsze co może być to brak konsekwencji. Jeśli w domu ustaliliście, że nie kupisz dziecku nowej zabawki, a w markecie, pod wpływem próśb malucha, wkładasz ją do koszyka popełniasz wówczas największy błąd. Pokazujesz w ten sposób dziecku, że Twoje „Nie” tak naprawę nic nie znaczy. I że to tylko kwestia czasu, aby zmienić je na „Tak”. Aby uniknąć takich sytuacji może lepiej, aby dziecko nie chodziło z Tobą na zakupy? Pamiętaj, bądź konsekwentny, tylko wtedy Twoje dziecko będzie poważnie traktowało Twojej decyzje.

Nie odmawiaj dziecku za każdym razem

Zbyt dużo "nie" może źle wpłynąć na samopoczucie Twojego dziecka. Może poczuć się bezsilne i mniej ważne. Pamiętaj, żeby zachować umiar i odmawiać dziecku tylko w sprawach ważnych, których nie jesteś w stanie zaakceptować. Bądź liberalny na rzeczy mniej ważne.

"Nie" dla bezpieczeństwa

Istnieją pozytywne aspekty słowa "nie". Dziecko wie, że kiedy rodzic mu odmawia, to znaczy, że się o nie troszczy. Odmowa daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Jeśli rodzice pozwalają na zbyt wiele swoim pociechą, często odbierane jest to jako brak zainteresowania. Dzieci testują rodziców prosząc o coraz więcej. Szukają granicy, kiedy to ich rodzice w końcu zaczną się nimi opiekować. Pamiętaj, jeśli się na coś nie zgadzasz wcale nie musisz się z tego tłumaczyć. To ty wychowujesz dziecko, nie odwrotnie.

Jak widzisz nie zawsze odmowa oznacza zło. Twoje dziecko musi czuć, że może wiele, a jednocześnie że cały czas nad nim czuwasz i mu pomagasz. Może nie doceni tego dziś, ale za parę lat podziękuje Ci za to.

---

NauczMalucha.pl - blog o nauce i rozwoju Twojego dziecka. Zapraszam!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 9 lutego 2011

Relacje rodzic - dziecko

    Kiedy nasze dzieci są małe większość naszego czasu pochłania nam pilnowanie ich. Pilnujemy, aby niczego sobie nie zrobiły, aby wszystko zjadły, umyły rączki, szły spać po dobranocce albo mówiły: proszę i dziękuję.
     Można by tutaj wymieniać wiele rzeczy, które musimy pilnować u naszych maluszków. Gdy są trochę starsze i wkraczają w wiek szkolny nasze pilnowanie rozszerza się o to, aby się uczyły, bezpiecznie przechodziły przez ulicę, były grzeczne w szkole itd. Ciągle nam się wydaje, że gdy będą już nastolatkami nasze ciągłe pilnowanie trochę się zmniejszy, ponieważ będą już bardziej samodzielne i mądrzejsze, a co za tym idzie bardziej za siebie odpowiedzialne. Oczywiście wiek nastoletni wykluczył pewne postępowania typu: wchodzenie na stół, gryzienie, ale nadal jednak wiele rzeczy pozostawało w sferze pilnowania np: odrabianie lekcji, wywiązywanie się z obowiązków, chodzenie spać o właściwej porze. Ciągle też zwracamy uwagę na to, aby nie rozrzucały rzeczy, sprzątały po sobie, czy kulturalnie się do nas odnosiły. Tak naprawdę to ciągłe kontrolujemy  dzieci pilnując by zjadały śniadanie, nie zapominały zabrać kluczy od domu, czy wychodziły do szkoły o właściwej porze. Każda pora dnia ma tak właściwie już prawie ustalony rytuał spraw pilnowanych. Lista jest niezwykle bogata i bardzo podobna w każdym domu, ponieważ problemy z  nastolatkami też są podobne.  
     Zastanówmy się teraz co takiego myśli sobie nastolatek? Z pewnością nie jest zadowolony z naszych „kazań’. Jego myśli to najprawdopodobniej:
- mam już dość tego codziennego gadania,
- skończcie wreszcie,
- ile można słuchać co mam robić.
Często nastolatki głośno się buntują i walczą z rodzicami o każdy drobiazg. Jakże często słyszymy z ich ust słowa typu: czemu się ciągle czepiacie  lub nie mogę tego słuchać.
    Zastanówmy się chwilę jak czuje się nastolatek ciągle przez nas kontrolowany i pilnowany? Posłużę się przykładem. Rodzic krzyczy zdenerwowany: wyłącz tę głośną muzykę i to zaraz! Co w takiej sytuacji myśli dziecko? Spróbujmy to przeanalizować:
- znowu się czepia,
- wcale to nie jest za głośno,
- to moja sprawa, jak będę chciał to wyłączę.
W tej sytuacji nie można mówić o żadnym porozumieniu stron. Rodzic krzyczy, a dziecko się buntuje.
     Zastanówmy się jak można wybrnąć z takiej sytuacji, aby obie strony były zadowolone. Zamiast rozkazywać można opisać problem mówiąc: „Nie mogę się skupić gdy gra ta muzyka, uszy mnie bolą od tego hałasu”. Kontynuując można udzielić informację typu: „Słyszałam, że głośne dźwięki uszkadzają słuch”. Można również powiedzieć krótko, ale stanowczo: „Za głośno” lub zakryć uszy dłońmi. Inną formą jest zrobienie napisu: ZA GŁOŚNO.
     Po zastosowaniu tych metod  nastolatek uświadomi sobie, że ta muzyka tak naprawdę mi przeszkadzała.
     Często irytujemy się gdy nasze dzieci mają bałagan w pokoju. Wówczas krzyczymy i robimy im kazanie, ale na drugi dzień sytuacja się powtarza i tak właściwie nic się nie zmienia. W związku z tym,  że nasze gadanie  nic nie daje i wywołuje tylko irytację naszą i naszego dziecka można  spróbować innego sposobu. Jeżeli zauważymy w pokoju np: talerz ze starym jedzeniem możemy zapytać: Co to jest?. Jeżeli powie, że  to jest talerz mówimy dalej: nie to nie talerz, tylko zaproszenie dla wszystkich robali z sąsiedztwa na przyjęcie do twojego pokoju.
Często reakcja dziecka jest natychmiastowa i sprząta resztki jedzenia. Jeżeli to nie zadziała szukamy następnego sposobu, może to być forma pisemna np: Hej, jest mi smutno, bo jestem taki brudny i nieuporządkowany i podpisać się: Twój pokój.” Może ten sposób poskutkuje?
     Moim zdaniem każdy sposób, który nie urazi ego naszego dziecka jest dobry i skuteczny. Zachęcam do wypróbowania tych sposobów i podzielenia się swoimi uwagami.






wtorek, 8 lutego 2011

Jeżeli nie kary to co?


    Jak postępować z nastolatkiem nie stosując kar? Analizując publikacje związane z wychowaniem dzieci oraz opierając się na własnych doświadczeniach rodzica doszedłem do wniosku, że sposób, który niżej prezentuję daje oczekiwane rezultaty i dzięki niemu możemy osiągnąć zamierzony cel, nie zrażając do siebie swojego dziecka i nie narażając go na poczucie beznadziejności. Przedstawiony niżej system pomaga umocnić więź emocjonalną z dzieckiem i wzmocnić relacje rodzic-dziecko. Aby przystąpić do jego realizacji należy postępować według punktów:
    1. Opisać swoje uczucia,
    2. Określić oczekiwania wobec dziecka,
    3. Pokazać jak można poprawić swoje postępowanie,
    4. Zaproponować wybór,
    5. Po prostu DZIAŁAĆ.
    Zamiast karać powiedz dziecku co czujesz, jakie są twoje odczucia. Mówiąc o tym otworzysz mu oczy na drugi aspekt sprawy, czyli jak czuje się osoba, która jest oszukana lub pokrzywdzona. Często to co my myślimy nie jest jasne dla dziecka, nie zastanawia się nad tym, że może swoim postępowaniem kogoś zranić lub zawieść jego zaufanie.
    W sytuacji gdy dziecko nie wróci o określonej godzinie do domu wywołując tym samym twój niepokój zamiast podnosić głos możesz po prostu powiedzieć: martwiłam się gdy nie wracałeś do domu o określonej porze, nie wiedziałam co się stało, czas mi bardzo wolno płynął, każda minuta była dla mnie ciągnącą się godziną lub czekałam na ciebie bardzo długo, byłam bardzo przygnębiona całą tą sytuacją i było mi bardzo smutno.
     Po omówieniu swoich uczuć musisz konkretnie przedstawić dziecku swoje oczekiwania np.: oczekuję od ciebie, że jeżeli umawiamy się na konkretną godzinę to będziesz w domu o czasie. Dziecko musi wiedzieć dokładnie czego od niego oczekujesz, musisz powiedzieć to w sposób czytelny tak aby rozwiać wszelkie wątpliwości. Po tym przekazie pokaż koniecznie jak można naprawić tę sytuację np.: wiesz Kasiu, jak wczoraj wróciłaś późno do domu to tato bardzo się martwił, był zły i myślę, że należą  mu się przeprosiny. I w tym miejscu dziecko może wyrazić zgodę i przeprosić za swój czyn. Jeżeli będzie miało opory, wstydzi się lub boi się podejść z przeprosinami, to nie krzycz, tylko zaproponuj wybór: możesz podejść do taty jak wróci z pracy, możesz do niego zadzwonić lub napisać kartkę z przeprosinami. Jeżeli jest to małe dziecko to można zaproponować formę rysunku. Zaproponowanie różnych form przeprosin pozwoli dziecku na wybranie tego sposobu, który najbardziej mu odpowiada. Prawo wyboru pozwoli na podjęcie samodzielnej decyzji, co spowoduje podniesienie jego "ego", ponieważ zarówno dzieci jak i dorośli nie czują się komfortowo, gdy mają coś narzucone "z góry". Dziecko mając prawo wyboru ma jednocześnie poczucie, że samo załatwiło sprawę do końca i przez to dobrze spełniło to zadanie. Można również spytać dziecko jakie zadośćuczynienie chciałoby zrobić za swój czyn.
     Ostatnim punktem jest działanie. Jeżeli dziecko np.: zawiodło nas spóźniając się do domu, to w przypadku gdy chce wyjść do koleżanki po raz drugi mówimy stanowczo nie. Jeżeli spyta dlaczego wyjaśnimy, że już nie chcemy przeżywać niepokoju o nie i nie chcemy się denerwować. Kiedy spyta kiedy może wyjść to możemy powiedzieć np.: kiedy przedstawisz mi konkretny plan gdzie idziesz, z kim idziesz i o której godzinie wrócisz. Plan ten najlepiej poprosić na piśmie, wówczas dziecko będzie się czuło bardziej zobligowane do jego przestrzegania. Jeżeli wróci do domu o określonej godzinie możemy sobie pogratulować, bo osiągnęliśmy sukces. Pamiętaj, że naszym celem jest nie tylko położyć kres złemu zachowaniu, którego nie można zaakceptować, ale przede wszystkim danie dziecku szansy, by nauczyło się czegoś na własnych błędach. Szansy naprawienia zła, bo kara nigdy nie zachęci nastolatka do zmiany postępowania.
      Zachęcam do skorzystania z tej metody i podzielenie się swoimi spostrzeżeniami.

Karać czy nie karać naszych dzieci?


    To pytanie, jakże często, zadają sobie rodzice. Co zrobić, aby dziecko nas słuchało, wykonywało nasze polecenia, było grzeczne i posłuszne? Jakże często słyszymy, że aby wychować młodego człowieka musimy stosować system kar, bo inaczej nie nauczy się co jest dobre, a co złe. Zastanówmy się czy to tylko mit czy tak jest naprawdę.
     Odwołując się myślami do dzieciństwa warto się zastanowić jakie uczucie wywoływała u nas kara i czy odnosiła zamierzony skutek. Często kara powoduje uczucie nienawiści. Przypuszczam, że nastolatek, który został ukarany, nie leży w swoim pokoju rozmyślając: Ale mam szczęście, mam takich fajnych rodziców, którzy udzielili mi cennej lekcji i na pewno nigdy więcej tego nie zrobię. Wydaje się bardziej prawdopodobne, że dziecko pomyśli w taki sposób: To nie sprawiedliwe, nienawidzę ich i tak to zrobię jeszcze raz. Problem z karą polega na tym, że pozwala ona dziecku przejść do porządku dziennego nad złym uczynkiem, a skupić się na tym, że rodzice są źli. Ta sytuacja powoduje, że zjawisko złego czynu zamiast znikać jeszcze się wzmaga. Mało tego gdy dziecko zostanie ukarane wówczas to przewinienie powtarza w ukryciu tak aby rodzice się o tym nie dowiedzieli.
     Posłużę się przykładem 14-letniej Kasi, która paliła papierosy. Kiedy mama przyłapała ją na tym, wymierzyła jej karę w postaci zabrania telefonu komórkowego. Co zrobiła dziewczyna? Paliła jeszcze więcej, ale już w większym ukryciu, gdzieś z dala od swego domu. Później wchodziła do domu myła zęby miętową pastą i uśmiechnięta mówiła "Cześć już jestem". Skutek tej kary nie został osiągnięty. Kasia paliła więcej, a mama była spokojna , bo o niczym nie wiedziała.
     Następnym przykładem jest Karol, którego rodzice karali za najmniejsze przewinienie twierdząc, że robią to dla jego dobra i nie stosując kar wobec syna nie wypełniliby należycie swojego rodzicielskiego obowiązku. Po pewnym czasie wymierzania kar chłopiec stał się przygnębionym nastolatkiem, stracił pewność siebie, uważał, że nic nie potrafi i nie zasługuje na nic dobrego. W domu czuł się samotnie, bo nie miał z kim rozmawiać.  Za wszystkie swoje uczynki oczekiwał tylko kary. Jego poczucie własnej wartości było tak małe, że nie potrafił zaistnieć w grupie rówieśniczej, było mu bardzo trudno znaleźć kolegów i przyjaciół, ponieważ cały czas czuł się gorszy.
     Stosując karę wobec dzieci utwierdzamy je w przekonaniu, że są "złe" i muszą być ukarane aby stać się "dobre". Jest to droga tak naprawdę prowadząca donikąd. Osobie, która w dzieciństwie ciągle została karana trudniej walczyć o siebie w życiu dorosłym i często nie  potrafi znaleźć dobrej pracy, założyć szczęśliwej rodziny, bo ciągle się jej wydaje, że zasługuje na rzeczy najgorsze. Karane dziecko na pewno nie stanie się bardziej odpowiedzialne. Kiedy karzesz zamykasz przed nim drzwi. Nie ma dokąd pójść, sprawa jest zakończona. Kiedy podejmujesz działanie, to dziecku może to działanie się nie podobać, ale drzwi są nadal otwarte, ciągle ma szansę. Może zmierzyć się z tym, co zrobiło i próbować to naprawić. Może zmienić również to co „złe” na to co „dobre”.
     Co więc robić, jeżeli nie można stosować kar? Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć w następnym artykule. Zapraszam.